Dzisiaj mija rok, jak uroczyście i oficjalnie nasz kolega geodeta
wytyczył nam na tym polu
granice naszego domu.
Pogoda rok temu była piękna, chociaż było chłodno.
W tym roku jest ciepło, ale niebo jest zachmurzone, i nie widać jego błękitu.
Po roku mamy:
- postawione ściany;
- położony dach;
- wstawione okna;
- założoną oczyszczalkę ścieków i drenaż rozsączający;
- rozprowadzoną po domu hydraulikę (wodę do kranów i kaloryferów) i elektrykę;
- otynkowane ściany;
- założoną bramę do garażu;
- wylaną podłogę;
- wprowadzony do domu prąd;
- wprowadzoną do domu wodę.
Na podsumowanie chcieliśmy wstawić to zdjęcie:
ale stwierdziliśmy, że mamy za duży bałagan na tarasie, i że jednak nie będziemy go pokazywać.
Wracając do bieżących prac, to od ostatniej soboty mamy ocieplany dach:
oraz wykańczany ostatni kawałek dachu - ten kawałek na garażu (nareszcie!). Na betonowym stropie układane są klinowato przycięte kawałki styropianu pokryte papą. Na koniec zostaną położone jeszcze dwie warstwy papy, które mają zapewnić, że nie będziemy mieli więcej mokrego sufitu ani w garażu, ani w kotłowni.
Dzięki klinowato przyciętemu styropianowi daszek będzie miał odpowiedni skos, i woda będzie sobie spływała po nim do rynny, a nie do wnętrza domu (mamy przynajmniej taką nadzieję).
Ten kawałek czerwonego dachu, który wystaje nad garażem, to od sąsiadów.
Zaczęliśmy już myśleć o wykańczaniu wnętrz. Na razie garaż i kotłownia. Na podłogach w obu pomieszczeniach będzie ten sam gres. Natomiast płytki na ścianach - tylko w kotłowni.